sobota, 23 marca 2013

Gaz do dechy (bezdech)

Wyjechałam . Wróciłam - Jestem !
5 dni minęło jak pstryknięcie palcami.. Czas tak szybko mija - wiem , że to normalnie ! ale i tak.. wciąż się zadziwiam..

- jazda busem  potrafi być na prawdę bardzo interesująca..
- poniedziałek rano - kolejka , mróz.. wszyscy stąpają z nogi na nogę - kto pierwszy ten lepszy ! (czyt. ten siądzie i będzie mógł spokojnie oddać się podróży)
- niestety nie miałam tego zaszczytu - trzymając się kurczowo "drążka" u góry.. oddawałam swoje ciało różnym falom , podskokom z powodu dziur na drodze.. (ach te polskie drogi , coś wspaniałego :) )
- kierowca włącza klimę . Grzeje się..przy okazji również pasażerowie.. a ja mało co nie padam na twarz , nie ma jak zdjąć kurtki  , gdzie ją położyć?
- jedną ręką trzymam pasek od torby.. torba leży na podłodze..
- drugą ręką "drążek"
- zostawiam pasek.. wciągnęłam chustę.. uf.. puszczam "drążek"..
- aaa..lecę.. nie ma co.. koniec prób , bo skończę na czyjejś głowie.. 
- przy okazji "stania" nie mam co liczyć na oglądanie krajobrazów zza okna ..jedyne co to widzę siedzących ludzi i jeszcze jednego chłopaka  co też nie miał szczęścia przysiąść.. z czasem  "stojących" jest więcej..
- okazyjnie oglądam z panią (ale o tym nie wiedziała) gazetę "Przyjaciółkę" , przepisy na babki i mazurki.. hm.. nie jadłam śniadania..staję się głodna..
- tuż nade mną jakaś dziewczyna czyta książkę.. czytam..czytam.. ciekawe.. już zdążyła mnie  "wciągnąć " , ale nie znam ani tytułu ani autora - Ratunku ! Wiem tylko , że miała żółtą okładkę i rozdział 12 zaczynał się " Marcin obudził się pierwszy.." , wcześniej była mowa o Kairze ,o wycieczce.. i o tym , że sprzedała kosz na śmieci.. Jakby ktoś skojarzył tą książkę to proszę dać znać !
- już nie wytrzymuję.. siądę.. oglądam się.. myśl - 'no nieee wiem.. czy można ?'
- wytrzymuję jeszcze.. od trzymania coś mi się dzieje z ręką , chyba krew mi spływa tam gdzie nie trzeba (przypomniała mi się uschnięta ręka i się śmieję do siebie)
- więcej ludzi.. duszno.. gorąco..
- nie.. już nie mogę - siadam na schodek ! a co tam.. że nie wolno.. ale  nigdzie nie ma zakazu.. więc można..
- w sumie - chrzanię to ! lepiej siąść niż zemdleć..
- Uff.. jak dobrze.. brudny schodek? a co mnie to obchodzi.. !
- siedzę.. żyję.. - mam czym oddychać ! ( identyczna sytuacja jak w czasie pożaru - trzeba  położyć się  na podłodze , bo tam jest "czyste" powietrze.. w busie - więcej tlenu , góra - ciepłe powietrze)
-.. żyję..
- już Lublin
- jak dobrzeee...
- wysiadam z busa

- idę na kolejnego busa  . Nie podoba mi się to "nowe" rozwiązanie na PKS-ie..
- znalazłam busa
- wchodzę..
- siadam.. SIADAM ! mogę nawet wybrać miejsce (tylko dwie osoby w środku)
- ktoś jeszcze przychodzi
- ale spokojnie !
- mam czym oddychać.. zacieszam się
- zatrzymuje się na przystanku , wchodzą ludzie
- kolejny przystanek.. wchodzą
- nie.. to nie może być 'deżawi'
- NIE , spokojnie.. nie ma tłoku
- już coraz bliżej celu..
- przystanek , wsiadają matka z córką.. wraz z nimi dziwny..na prawdę bardzo dziwny... zapach..
- myśl - " co to do cholery jest !" , co to ma znaczyć..
- z tyłu są wolne miejsca , ale matka marudzi , że musi stać..
- siadła
- jej córka patrzy się na mnie (moja torba na siedzeniu obok)
- nie chcę być "niewychowana" - zabieram torbę..
- siada.. ! obok mnie..
- w między czasie pan siedzący obok (na pojedynczym siedzeniu)  patrzy się na mnie z żalem.. (przy tym robi minę jakby mu coś siedziało w nosie)  a ja na niego.. 
- spokojnie.. przeżyjesz to (myślę sobie)
- kątem oka widzę brud za paznokciami..
- ....
- opis zapachu (smrodu) - nie do opisania , po prostu ciężki do opisania..
- tylko taki..że.. jest mi nie dobrze
- myśl - " dobrze , że przed każdą jazdą niczego nie jem.."
- opieram  łokieć o "parapet" okna/szyby , wciskam nos między palce mając nadzieję , że to mi jakoś przefiltruje ten zapach.. ( to mi  nic nie daje..)
- patrzę na widoki.. słońce ładnie świeci mi w twarz..
- wciskam mocniej..tym razem mam nadzieję , że nie muszę oddychać.. wstrzymuję powietrze..
- nie NO ! zaraz zwymiotuję.. faza kulminacyjna..
- o nie.. nie.. wdech..wydech.. udawaj , że jesteś na łące..a wokół ciebie kwiaty..kwiatuszki..
- nie.. ! nie dam rady..
- bądź silna ! nie daj się !
- wysiadają , na prawdę - wysiadają !
- hurraaaaa !
- o nie.. to nie koniec "zapachów" , przecież ten zapach pozostał..
- weszły z nim , ale nie mogły z nim wyjść..
- pozostał..
- kierowca otwiera okno..
- coś się śmieje.. ale z czego ? z kogo?
- z tej sytuacji.. nie jest mi do śmiechu..
- i nie rozumiem.. jak tak można.. nie mieć świadomości , że się brzydko pachnie !
- rozumiem , że można być biednym i nie mieć nawet wody.. ale wtedy są inne rozwiązania , dla chcącego nic trudnego..tylko trzeba chcieć..



3 komentarze:

  1. coz ... chyba nie pozostaje nam nic innego jak myśleć, że juz niedługo lato i będzie nam łatwiej poruszać się publicznymi środkami transportu, będzie troche wiecej luzu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i więcej aromatów zapachowym :D

      Usuń
    2. w lato czasem bywa jeszcze gorzej :D
      cóż takie uroki komunikacji miejskiej, tam przygoda goni przygodę ;p wiem, bo jeżdżę codziennie;p

      Usuń

Dziękuję za komentarze !